Czemu wiecznie nie
jesteśmy dziećmi, którym wystarczy tylko jedno słowo matki, aby świat stał się
piękniejszy?
Annika
Znów ta cisza, która przypomina mi o tym, co się wczoraj wydarzyło. Nie
wiem, gdzie podziać oczy, a wstyd czuję jak rozpala mnie od środka. Przypominam
truskawkę, bo wiem, że się czerwienię.
Kroję z jeszcze większym skupieniem
pomidora, zaczynając jednocześnie nucić pod nosem. To zawsze jakoś zagłuszy tę
ciszę, która stawia przed moimi oczyma obrazy z wczoraj.
- Hej ho! – usłyszałam od progu
znajomy głos. – Cześć, Annika – blondyn zjawił się w kuchni, przywitał się,
muskając delikatnie mój policzek, po czym usiadł po drugiej stronie baru
kuchennego.
- Cześć, Michi. Zjesz śniadanie ze Stefanem? –
cholera, teraz to nawet dziwnie jest wypowiedzieć jego imię na głos.
- Zjem – odpowiada, jakbym wcześniej tego nie
wiedziała. – Hej, mała. A tobie gdzie się tak śpieszy? – zauważył, że te moje
szybkie ruchy coś za sobą kryją.
To jak się
teraz z tego wymiksować?
- Śpieszy mi się – błysnęłam
inteligentną odpowiedzią. – Auć, cholera jasna! – krzyknęłam, gdy nóż
ześlizgnął się i trafił prosto na mój palec, który teraz obficie krwawił.
- I po co był ten pośpiech? – blondyn z troską
znalazł się tuż obok mojego boku. – Gdzie tutaj są jakieś plastry? Hmm… Stefan!
- Nie! – krzyknęłam albo bardziej pisnęłam. – Nie
budź go, wiem, gdzie są. W łazience – szybko wyminęłam chłopaka, pędząc na
złamanie karku do łazienki.
Musiałam znaleźć te cholerne plastry, zanim zjawi
się tutaj Stefan. Muszę, po prostu muszę. Nie ma ani nie może być innej opcji.
Ręce mi drżą tak, że nie wiem, jakie
ruchy wykonuję. Zrzuciłam już z szafki jakiś żel pod prysznic, moje perfumy też
właśnie obróciły się w proch, a plastrów – jak nie ma, tak nie ma.
Wyprostowałam się, gdy usłyszałam,
że do łazienki ktoś wchodzi. Opierałam się o umywalkę, zerkając nieśmiało w
lustro, gdzie widziałam jego odbicie.
Patrzył na
mnie nieznanym mi wcześniej wzrokiem, który krył w sobie bardzo wiele, lecz ja
nie umiałam z niego niczego wyciągnąć. Niebieska koszula w czarną kratę
podkreślała jego mięśnie oraz dziwnie rozświetlała smukłą twarz, natomiast ja
przyłapałam się na tym, że non stop wstrzymuję oddech.
Bez słów podchodzi do mnie, kładzie
obok niewielkie pudełeczko, po czym tak samo, w ciszy, znika…
Patrzę teraz w lustro i widzę
odbicie przerażonej dziewczyny, której strach jeszcze nigdy nie osiągnął
takiego apogeum. Przemywam zimną wodą twarz, owijam plastrem tę rankę i
wychodzę z łazienki, chwiejąc się na własnych nogach. Nie patrzę na boki, wzrok
mam utkwiony jedynie na tym, co przede mną.
- Wychodzisz gdzieś? – odzywa się
Michi gdzieś z głębin salonu.
- Mam rozmowę o pracę – odpowiadam zgodnie z
prawdą, wdziewając na nogi buty.
- Powodzenia! – ktoś zbliża się do mnie, ale nie
wiem dokładnie kogo kroki zmierzają w moją stronę.
- Dzięki! – krzyknęłam spanikowana, łapnęłam kurtkę
i już mnie więcej nie zobaczyli.
Stefan
- Co z nią? – pyta blondyn, stojący w przedpokoju.
Haha, jemu
też uciekła.
Yyy… czemu ja w ogóle się z tego śmieję?
- A bo ja to wiem? – wzruszyłem
ramionami, siadając na kanapie w salonie.
- Nie zjesz śniadania, które zrobiła ci Annika? –
patrzy na mnie podejrzliwym wzrokiem, jakbym coś ukradł.
- Nie jestem głodny – nie mam po prostu ochoty na
nic, co wyszło spod jej ręki. Jeszcze nie teraz…
- Ale wiesz, że Annice będzie przykro, kiedy
zobaczy nietknięte jedzenie? – a od kiedy on tak się wszystkimi przejmuje?
No, nic. Chcąc, nie chcąc, ma jednak rację.
Wlokę się w stronę kuchni, Michael
idzie za mną i tam zaczynamy konsumpcję.
Kurde, gotuje nadal tak dobrze, jak wcześniej…
- Coś mi tu nie gra – jako pierwszy
odezwał się blondyn, przeżuwając pierwszy kęs.
- W związku z…? – dajmy mu poużywać wyobraźni, nie
można mu podawać wszystkiego na talerzu.
- Z tobą i Anniką – odpowiedział. Moje mięśnie
nagle się napięły. – Pokłóciliście się, prawda?
- Nie, nie pokłóciliśmy się.
- Doprawdy? – zmarszczył brwi. – W takim razie,
zastanawiające, czemu Annika dziś jak najszybciej chciała zniknąć z domu i… -
urwał wpół zdania, patrząc na mnie wzrokiem, jakby w lotka wygrał. – Cholera!
Spaliście ze sobą!
Zakrztusiłem się. Skąd on to…?!
- Zgadłem! Cholera, ale… - klasnął w swe dłonie. –
Nie wiem, jak to ująć!
- Nie! – próbowałem przestać się krztusić,
jednocześnie machając rękami przed twarzą zadowolonego blondyna.
W ogóle, to
czemu on tak się cieszy?!
- To co? – zaśmiał się głupkowato. –
Jestem lepszy niż myślałem. Wiedziałem od zawsze, że jestem inteligentny, ale
ostatnio to serio przesadzam.
- Nie spałem z Anniką! Facet, zakoduj sobie to! –
krzyknąłem w końcu swoim głosem.
- To co w takim razie?
- O mało co by do tego nie doszło, ale nic pomiędzy
nami większego nie było! – próbowałem się bronić.
- Czemu? – dlaczego on wygląda teraz jak zbity
szczeniak?
- Bo nie – odwróciłem wzrok.
- Zaczynasz gadać jak kobieta – przewrócił oczami.
– Liczę na jakieś szczegóły – trącił mnie łokciem.
- Ale nie ma żadnych szczegółów!
- I to cię tak wkurza?
- Wkurzasz mnie ty! – no, jak taki inteligentny, to
czemu się nie domyśli kilku prostych faktów?! – Do niczego nie doszło.
Otrząsnęliśmy się w porę naszczęście.
- Hahahah, naszczęście? – parsknął nieoczekiwanie
śmiechem. – Ja widzę ten głód w twoich oczach.
- Możesz się w końcu zamknąć? – odparłem, nie mając
już siły do tego idioty. – Nie to jest najważniejsze. Annika chce wyjechać.
- Przecież nie będzie tutaj wiecznie siedziała –
odpowiedział z lekkością.
- Ale… - zacząłem, ale nie dokończyłem.
Zwyczajnie, nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć
więcej…
- Ona też sobie pewnie chce ułożyć życie, a nie
siedzieć wiecznie w tym samym miejscu. Co jej się dziwisz?
- Ona sobie nie poradzi, Michael! – uderzyłem
pięścią o jasny blat.
- Poradzi i to nawet nie wiesz, jak doskonale. Co
cię ugryzło? Trzeba było jej powiedzieć o swoich uczuciach, może czuje to samo,
to i by została. To, że na nią nawrzeszczałeś, nie rozwiąże problemu.
- Skąd wiesz, że się na nią darłem? – ok, teraz to
mnie zmartwiło.
Założył jakieś kamery czy podsłuch w moim
mieszkaniu? O co tutaj chodzi?!
- Bo znam cię chyba lepiej niż ty
sam – odpowiedział szybko. – Jak nie zrobisz nic, więcej jej nie zobaczysz,
sprawa jest prosta. No, może czasem wyśle ci życzenia na święta albo urodziny.
Annika
Serce mi łomocze. Dusza spoczywa na ramieniu. Oczy mnie szczypią. Chce
mi się płakać, lecz jednocześnie właśnie łez chcę uniknąć.
To dziwne. A może nawet więcej niż dziwne…
Drzwi mieszkania są zamknięte na
klucz.
Robię piruety i salta w myślach, a to wszystko
czysta radość, bo to oznacza, że Stefana nie ma w domu, czyli teren jak
najbardziej bezpieczny.
Przynajmniej na tę chwilę.
Otwieram drzwi, po czym rzucam
klucze na szafkę w korytarzu. Zdejmuję buty, kurtkę i siadam na tej wyleżanej
kanapie w salonie. Podpieram głowę na łokciach.
Kolejna
porażka? Ileż może być tych nieudanych rozmów o pracę? Ile prób? Ha, ja już
chyba wyczerpałam limit.
Nie mam sił…
Czuję się jak bezbronne dziecko, zagubione w
świecie dorosłych. Co ja tutaj w ogóle robię? Powinnam zatrzymać się na etapie
pieluch…
Robię wreszcie niekontrolowany ruch.
Sięgam po telefon komórkowy, wybieram odpowiedni numer. Słyszę sygnał.
Pierwszy, drugi, trzeci, aż w końcu ktoś odbiera. Wydycham niemiarowo powietrze
i w końcu odzywam się:
- Halo, mamo, to ty? – cisza po
drugiej stronie. Znów cisza, ech… - Mamo, proszę, odezwij się… Potrzebuję cię…
- byłam bliska wydania z siebie przeraźliwego szlochu. – Mamo, tęsknię, naprawdę…
- no, tak.
Rozłączyła się.
Znów.
Kolejny raz
zawiodła…
- Licz tylko na siebie, Annika… -
wyszeptałam do siebie.
źródło |
Kurczę...
OdpowiedzUsuńStrasznie przykra ta końcówka, wiesz? :/
Jak widzisz zjawiam się tutaj mniej więcej, co godzinę. XD Akurat tak mi czas pyka. :P
No, ale do rzeczy.
Znowu nie można się do niczego przyczepić! ^^
Cóż... Nie dziwię się, że między Anniką, a Stefanem jest takie napięcie. No, bo w sumie... W sumie, jak mają sie zachowywać? Tzn. myślę, że powinni porozmawiać. I to tak szczerze. Michael ma rację. Stefan nie powinien krzyczeć na Annikę. Choć raz w życiu powinien spróbować się opanować i "zadziałać" bez emocji. Chociaż wiem, ze to dla niego trudne. :( No i kolejna rzecz, którą powiedział Michael: Stefan musi powiedzieć jej co do niej czuje. Inaczej Annika nadal będzie się czuła jak gość w jego domu i... życiu. Może, gdyby przekonał dziewczynę, że jest dla niego ważna byłoby inaczej? Ba! Na pewno byłoby inaczej. I mam nadzieję, ze w pozytywnym sesnie. :) No i z jeszcze jedną rzeczą muszę się zgodzić z Michim (no, on faktycznie ostatnio z tą swoją mądrością przesadza xd), Annika poradziłaby sobie dosłownie wszędzie. Tak właśnie stało się po jej przyjedzie, czyż nie? Co prawda z pomocą Stefana, ale dała sobie radę. :)
Co do tego telefonu... Zastanawiam się jaka jest matka dziewczyny. Wydaje mi się, że nie jest ideałem i archetypem troskliwej matki. :X Cóż, mam nadzieję, że niebawem dowiem się czegoś więcej. :)
KOCHAM! ♥