środa, 13 lipca 2016

~ Rodział dwudziesty



Nie czekaj aż uczucia miną. One nie ustaną.
Annika

             Wpatruje się we mnie, najwidoczniej próbując przetworzyć informacje, które ode mnie otrzymał.
 Ja z kolei nie wiem, co robić. Raz patrzę na niego, drugi raz rozglądam się wokół, a trzeci – bawię się paznokciami.
 On jednak nadal milczy.
 Wadzi mi to, bo zupełnie nie wiem, jak powinnam się zachowywać. Przecież przed chwilą wyznałam mu całą prawdę o sobie. Nie pozostawiłam nawet jednej niewiadomej. To krępujące, ponieważ w tej chwili nie mam niczego, co byłoby tylko moje.
            - Stefan… - szeptam, jakbym bała się zakłócenia ciszy. – Powiedz coś.
- Co ja ci mogę powiedzieć? – zwiesza głowę.
- Cokolwiek. Bylebyś nie milczał – brzmię jak desperatka, wiem.
- Nie mogę ci niczego powiedzieć, Annika.
- Bo? – wykrztusiłam ze strachem.
- Bo wiem, że muszę ci kazać wyjechać i to jak najszybciej… - przemówił, podnosząc wzrok.
 Nieświadomie wytrzeszczyłam oczy.
 Bo… jak to tak? Ten, który mnie ciągle zatrzymywał, teraz chce mnie niemal wyganiać? O co w tym wszystkim chodzi?
            - Ale…
- Nie ma żadnego „ale”, Annika – zabrzmiał stanowczo. – Ty go kochasz. Zwyczajnie kochasz.
- Nie uciekałabym, gdybym kochała, a on nie zachowywałby się, gdyby był ojcem takim, jakim powinien być – ok, udaję głupią. To zawsze wychodzi mi dobrze.
            - Dobrze wiesz, że nie mówię o tym – mówił twardo. – Mówię o Jakobie – spojrzał w moje tęczówki z takim wyrazem, od którego nie umiałam się odciąć. Było coś w nim magicznego. Tak, jakby wszedł w moją skórę i wraz ze mną przeżywał to, co czuję ja.
            - Co z Jakobem? – okłamuję siebie albo jego. Nie wiem…
- Nie bądź dzieckiem – zmarszczył brwi, kiwając głową. – Kochasz go. Jakoba.
            Czemu ten człowiek zawsze trafia w samo sedno? Po jakiemu on umie dotrzeć tam, gdzie nie potrafię ja? To kompletnie nielogiczne, ale tak wygląda cholerna prawda. On wie więcej o mnie, niżeli wiem ja.
            - Kocham… - wychrypiałam w końcu, rzucając własne zakłamanie w kąt. – Kocham go od samego początku.
- Wiedziałem – rzekł również podłamanym głosem.
Usiadłam bliżej niego, jednocześnie opierając swą głowę o jego ramię.
Wciągnął przez nos powietrze, spinając mięśnie pod moim dotykiem.
            - Tylko co niby załatwi mój wyjazd? – pytam jakby samą siebie. – Wrócę tam, wszyscy zobaczą moje zmartwychwstanie, a rodzice…
- Dziwię ci się, że potrafisz ich tak jeszcze nazywać – przerywa mi.
- Trudno się wyzbyć dzieciństwa, Stefan – mówię ze spokojem. – Przecież upokorzą się na każdej możliwej płaszczyźnie. Nie wiem, czy mogę im wywinąć takie coś.
- Annika, popatrz na mnie i posłuchaj mnie uważnie – mówi, ja oczywiście spełniam jego polecenie. – Nie możesz oglądać się na ludzi, którzy nie mieli dla ciebie serca…
- Mieli! Wychowali mnie! Dali jakąś tam namiastkę domu! – przerywam rozemocjonowana.
- Nie przerywaj – oplata swymi rosłymi dłońmi mą twarz. – Oni nie kochali, tak jak teraz ty kochasz Jakoba. Miej gdzieś zasady fair, czy to z rodzicami czy z jego dziewczyną, pamiętaj, że walczyć nikt ci nigdy nie zabroni, a ty musisz powalczyć, inaczej nigdy sumienie nie da ci spokoju – mówi z wrażliwością w głosie, nadal będąc tak blisko ode mnie.
- Ale… ja nie umiem walczyć… - mówię na jednym wydechu.
- Umiesz – mówi pewnie. – Nie znam nikogo dzielniejszego od ciebie. Przecież „odwaga” to twoje drugie imię – uśmiecha się wesoło, lecz dostrzegam tym ziarenko gry aktorskiej.
- Naprawdę tak myślisz? – nadal mam wątpliwości, ale teraz czuję się dziwnie zdeterminowana.
- Tak, tak myślę – potakuje.
            Uśmiecham się sama do siebie. Chyba moje wewnętrzne słońce zaświeciło po raz pierwszy od kilku zmarnowanych lat.
Przeczesuję pasma długich włosów dłonią, gdy sam dobywa się ze mnie głośniejszy rechot.
 Cieszę się. Nie wiem dokładniej dlaczego, ale czuję się lekka jak piórko, a dziwna wiara w to, że się uda, rozpromienia mnie od środka.
            - To… - wstaję, pocierając zachęcona dłoń o dłoń – od czego zacząć?
- Nie pochwalam zazwyczaj tego, ale… - sięga po mój telefon, leżący na łóżku – powiedz mu, że wracasz i możesz coś tam napomknąć o tym, co czujesz.
            Już wyciągnęłam dłoń, aby ująć w nią komórkę, ale coś mi tu nie pasuje.
            Zastygam w miejscu i przypatruję się - z konsternacją wymalowaną na twarzy – brunetowi. Oho, światełko dopiero teraz zaświeciło.
            - Stefan… - odzywam się cieniutko.
- Hm? – podnosi wzrok.
- Czy ty walczyłeś kiedykolwiek o Teresę? – pytam z trudem, lecz jednak wypuściłam to z ust.
- Nie – robi kilkusekundową pauzę. - Nigdy nawet nie próbowałem tego robić – dodaje.
- Dlaczego? – pytam, czując paraliż, który rozlewał się powoli po moim ciele. – Przecież ty ją kochałeś jak… jak… jak wariat – kończę.
- Kochałem… - parsnął.
-  Ty… - patrzę na niego przez łzy – ty ją nadal kochasz, prawda?
            Gwałtownie odwraca wzrok.
To mi wystarcza, dlatego drążę dalej:
- To czemu od razu się poddałeś? Mnie radzisz, że powinnam walczyć, ale ty… ty nigdy nawet nie spróbowałeś.
- Poddałem się, bo ona mnie nie kochała – jąka się, ale usilnie próbuje to zatuszować.
- Nie wiesz, czy Jakob czuje do mnie coś więcej – zauważam słusznie. – A mimo to mówisz, że muszę walczyć. Może mam to samo, co ty? Może moje działania też niczego nie przyniosą?
- Nie mów mi, że nie zauważyłaś – powiedział ze sztucznym rozbawieniem.
- Czego? – marszczę nos.
- Który obcy facet cały czas wydzwaniałby? Który tłukłby się tu specjalnie? Który by cię szukał? Wyobraź sobie, że mężczyźni też mają swoją godność.
- Jaśniej – wątpię w to, że my się dzisiaj dogadamy.
- Rany, a mówicie, że faceci są niekumaci – przewrócił oczyma. – Jemu na tobie zależy – znowu spina swoje mięśnie. Widzę to przez jego opięty na klacie t-shirt.
- To i tak cię nie usprawiedliwia – naprawdę tak uważam. – Powinieneś walczyć! Sprawić, że Teresa jeszcze raz się w tobie zakocha!
- A myślisz, że mnie było wówczas łatwo?! – krzyknął drażliwie.
 Drgnęłam.
- Jej na pewno też nie było wtedy łatwo! – pisnęłam. – Wy, faceci, nie rozumiecie nigdy, że kiedy mówimy, że nie chcemy, to chcemy, ale jeszcze o tym nie wiemy i czekamy aż wy nam o tym powiecie!
- Zrób wreszcie jakiś pożytek z siebie i zadzwoń do niego, do cholery, a nie syp mi jakimiś mądrościami na prawo i lewo! – podaje mi ten zakichany telefon, w którego ekran wpatruję się przez dłuższy czas, nim jestem w stanie wybrać właściwy numer, do którego chcę zadzwonić.
            Wiem, że muszę spróbować. Nie mogę się wiecznie ukrywać, bo kiedyś i tak przyjdzie czas, w którym będę musiała posprzątać w swoim życiu. Nie mogę pozwolić sobie na życie z niespełnionymi marzeniami i pragnieniami. Nie chcę żyć tak, jak żyje Stefan. Bo przecież on ma w swoim życiu największy bałagan. Nawet większy ode mnie. A dlaczego tak jest? On wie, ja teraz też, że to przez przyjęcie rzeczywistości takiej, jaką jest. Grunt to bunt, nawet na zastaną codzienność. Nie należy się tego bać! O, nie! Inaczej zawsze pozostaniemy nieszczęśliwi.
            Wybieram w końcu numer Jakoba. Patrzę ukradkiem na Stefana, który nie patrzy na mnie, a swoje dłonie. Głowę spuścił w dół i tak naprawdę mam wrażenie, że on odpuścił teraz wszystko. Nie zależy mu na niczym. Przyjmuje to, co przyniesie los, nieważne jakie niosłoby to ze sobą konsekwencje…
            - Halo? – słyszę po drugiej stronie męski głos. Serce w mojej piersi przyśpiesza, ręce drżą tak, że ledwo jestem w stanie w nich utrzymać telefon. Niemo wołam do Stefana o pomoc.
Ten, zdaje się, że zauważył moje poczynania. Wykrzywił kwaśno usta, mówiąc szeptem:
            - Śmiało.
            - Annika? Jesteś tam? Halo? – niecierpliwił się Jakob.
Westchnęłam, wzięłam wdech i wydech, przymknęłam oczy i szybko powiedziałam to, co było na tę chwilę najważniejsze:
            - Kocham cię.
            I tak naprawdę na tym się skończyło.
Rozłączyłam się szybko, rzuciłam telefon na łóżko i tak teraz w ciszy czekałam aż przyjdą do mnie wszelakie wątpliwości, mówiąc uprzednio:
            - Zrobiłam to. 

Źródło

1 komentarz:

  1. O... MÓJ... BOŻE!
    Ale rozdział...
    A ja już uwierzyłam, że Jacob i Annika nie mają racji bytu, a tutaj wychodzi na to, że Annika go kocha...
    Jestem rozdrata.
    Bo z jednej strony cieszę się, że jest osoba, dzięki której jej serduszko bije szybciej. Z drugiej strony, jest mi smutno, że tym kimś nie jest Stefan. :(
    Ale wiesz, co mnie zaskoczyło? Zachowanie Stefana. Nie sądziłam, że będzie w stanie zachęcić Annikę do tego, by wyznała Jacobowi swoje uczucia. I wiesz co mi się podoba? Że schował do kieszeni to, co do niej czuje i chciał, żeby po prostu była szczęśliwa. Nawet jeśli nie z nim. :) piękne ..
    Ciekawi mnie, co na to wszystko sam zainteresowany, czyli Jacob. ;)
    Lecę na next 💕

    OdpowiedzUsuń