czwartek, 23 czerwca 2016

~ Rozdział trzynasty



To, jaką miałeś przeszłość, nie świadczy o Tobie. Żyjemy w teraźniejszości, nie przeszłości…

Annika

            To, że rzuciłam tamto życie i tamtą naturę, nie znaczy, że pozbyłam się wszystkich nawyków. Do tego czasu tak samo radziłam sobie ze stresem oraz smutkiem. Musiałam po prostu przebywać na świeżym powietrzu z ołówkiem i kartką w ręku, rysując to, co leżało mi na sercu. Przykładowo, niektórzy piszą i przez to wylewają wszystkie emocje na papier. Ja rysuję, chociaż tak dawno tego nie robiłam…
            - Jest zimno… - usłyszałam troskliwy głos Stefana za sobą. - Przyniosłem ci koc i gorące kakao - stanął przed moimi oczyma, opatulając mnie po chwili miękkim kocem, nie pytając czy nawet tego chcę. Na szklanym stoliczku obok wiklinowego fotelu, na którym właśnie siedziałam. - Co cię napadło, żeby siedzieć na balkonie? Noce nie są jeszcze tak ciepłe.
- Lepiej mi się myśli na świeżym powietrzu - odparłam, nadal energicznie kreślając kolejne kreski na papierze.
- Nigdy się nie chwaliłaś, że rysujesz - zdziwił się. Faktycznie. Ale i tak nadal sama nie wiem dlaczego. - Mogę zobaczyć?
- Za chwilę! - zareagowałam stosunkowo nienaturalnie, spoglądając z zakłopotaniem na chłopaka.
Bądź co bądź, moje rysunki są kawałkiem mojej duszy, którym niekoniecznie pragnę się chwalić wszystkim wokół…
            Zapanowała niezręczna cisza. Zachowałam się jak kretynka, wiem…
- Muszę ci coś wyznać - powiedziałam, ujmując w swe dłonie kubek z kakao. - Tak naprawdę nie znoszę tego kakao.
- Ale…
- Przez ten czas tylko udawałam, że je lubię - wyjaśniłam, uśmiechając się subtelnie.
Stefan spojrzał na mnie okrągłymi oczyma.
Czy to faktycznie takie dziwne?
            - Daj, zrobię ci herbatę… - próbował się podnieść, lecz ja szybko chwyciłam jego dłoń
 Wow, jest dużo większa i umięśniona niż wcześniej mi się wydawało…
- Nie, to niepotrzebne - ściszyłam nieznacznie głos. - Takie rozmowy z tobą nie istnieją bez tego obrzydliwego i znienawidzonego kakao. To jakby nasza tradycja, więc nie zmieniajmy tego, dobrze?
- Dobrze - przytaknął, nadal mi się przyglądając. - Ale pokażesz mi, co tam narysowałaś?
            Nie wierzę, że nie zauważył żywego strachu w moich oczach. On pojawił się tak od razu, kiedy tylko wspomniał o moim rysunku…
            Westchnęłam głośno, niechętnie rozkładając przed brunetem kawałek papieru.
- Ale… przecież… - zaczął dukać, gdy zobaczył obrazek.
- To on kiedyś o mnie pytał, prawda? - znałam odpowiedź, bo inna możliwość nie istniała. Mimo to zapytałam, mając chyba jeszcze jakąś głupią i beznadziejną nadzieję…
            Stefan kilkakrotnie lustrował portret mężczyzny, który wydobył się z mojego wnętrza, po czym zaczerpnął powietrza i krótko odpowiedział:
- Tak…
            Mówiłam, że to głupia nadzieja.
Z niechęcią i zrezygnowaniem upiłam łyk tego znienawidzonego kakao, bo co mi zostało?
            - Kim on jest? - wiedziałem, że niebawem zapyta. Ku mojemu nieszczęściu…
Teraz pytanie: powiedzieć czy nie powiedzieć? Co robić? Może uciec?
 Nie! Cholera, czemu ciągle uciekam?! Nie ucieknę. Tym razem nie. Powiem prawdę. Powiem… Chyba.
            - Mój były sponsor - wykrztusiłam niezrozumiale.
- Że co?! - pisnął cienko.
- To Jakob - zaczęłam od samego początku, czyli tak, jak powinnam. - Wiesz… Kiedyś potrzebowałam po prostu towarzystwa, niczego więcej. Chciałam z kimś porozmawiać, wygadać się… Ty zawsze miałeś Michaela, więc nie wiesz, jak to jest nie mieć nikogo. Znałam wtedy pewną Sabine, która należała do takiej jakby… - odchrząknęłam - „organizacji”, do której zgłaszali się przeważnie panowie, którzy potrzebowali towarzystwa tak samo, jak my. Od razu uprzedzam twoje myślenie: NIGDY Z NIKIM NIE SPAŁAM. Zwyczajnie spotykaliśmy się ze sobą i szliśmy na kawę czy do kina. Byłam nawet o tyle dziwna, że nie brałam pieniędzy od swoich klientów.
- W takim razie czemu nazywasz go „sponsorem”? - odezwał się po kilku minutach, gdy otrząsał się z doznanego szoku.
- Tak określa się ich w tej branży. Nic więcej - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Aaa… - burknął, patrząc tępo przed siebie.
 No, tak… Byłabym głupia, gdybym myślała, że jakikolwiek inny człowiek zareagowałby inaczej…
- Masz mnie teraz pewnie za…
- Nie! - zerwał się natychmiastowo, jakby wracając na Ziemię. - Znam cię trochę i wiem, że taka nie jesteś, Annika.
- Być może jestem - odparłam, nie kryjąc zdziwienia jego słowami.
- Nie jesteś - grał w zaparte, będąc zaskakująco pewny swego.
W co on gra?
            - Jednego tylko nie rozumiem… - jesteś szczęściarzem, Stefan. Ja o wiele więcej nie rozumiem. - Po co twój były sponsor tutaj był? Po jaką cholerę, skoro uciekłaś od niego?
            Wyprostowałam się nagle, wyraźnie poważniejąc.
- Nie uciekłam od niego - niemalże wywarczałam.
NIKT nie ma prawa mówić na Jakoba złego słowa w moim towarzystwie, o, nie…
- A po co tutaj przyszedł? Nie mam pojęcia…
- Jak cię znalazł?
- Jest psem policyjnym i wytropił mnie po zapachu. Pytasz, jakbyś nie wiedział - przewróciłam oczyma.
Brunet zaśmiał się, po czym pomierzwił moje włosy.
 Dziwne, bo nigdy wcześniej tego nie robił…
            - Skoro tak sobie tutaj rozmawiamy, powiesz mi w końcu?
Przełknęłam głośno ślinę. Oho, czuję znowu to przerażenie w moich oczach.
- Ale co? - nie ma to jak zgrywać głupiego, o, tak! W taki sposób zawojuję świat…
- Dlaczego uciekłaś z domu i rzuciłaś dosłownie wszystko - nie wiem czy nie zauważył, że specjalnie staram się jakoś odwlec ten temat?
            Westchnęłam, a następnie wstałam, przeciągając się leniwie, jak gdyby nigdy nic.
On również podniósł się na równe nogi, zrównując się ze mną wzrokiem.
Pora uciec. Tym razem niedaleko. Tylko do swojej sypialni.
 Ale… tak, jednak to ucieczka, cholera jasna. Czy to mój jakiś nawyk, czy co?!
            - Jest już późno - wykrztusiłam.- Powinniśmy się położyć.
- Annika…
- Tak, Stefan - weszłam mu szybko w słowo. - Dobrej nocy - uśmiechnęłam się na przymus, po czym spontanicznie musnęłam policzek bruneta, który w tej samej cały zesztywniał.
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym machając mu jeszcze z subtelnością, zostawiłam go samego i prosto powędrowałam do swego pokoju, nie czekając na chłopaka, mimo że wiedziałam, iż podąża moimi śladami.
            Jedyne czego chciałam, to tylko być sama ze sobą.
Aaa! I należy dołączyć do tego własne przeżycia oraz myśli na temat mężczyzny, który mnie szuka, chociaż sama nie wiem dlaczego. Bo czego on znowu może ode mnie chcieć? Powiedziałam mu, że wszystko ze mną w porządku, że powoli wszystko zaczyna się układać, a on… co tym razem chce zniszczyć?
            Pośpiesznie zatrzasnęłam za sobą drzwi, słysząc za nimi jeszcze obecność Stefana.
Dobra, wiem, że to dziwne, ale naprawdę czułam, że on jest tam po drugiej stronie.
Wiedziałam nawet, że unosi dłoń, aby zapukać, lecz w ostateczności się powstrzymał. To inteligentny facet. Chyba zrozumiał, że na teren mojej przeszłości się nie wchodzi, bo to bardzo grząski grunt.
            Kiedy tylko usłyszałam, że odchodzi i zamyka się w swoim pokoju, przeszło mnie uczucie ulgi, które trudno opisać.
Oparłam się o drzwi i dopiero teraz mogłam wziąć głęboki wdech, nie obawiając się kolejnych pytań, na których odpowiedzi znać nie chcę…

Źródło


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz