To, jaką miałeś
przeszłość, nie świadczy o Tobie. Żyjemy w teraźniejszości, nie przeszłości…
Annika
To, że rzuciłam
tamto życie i tamtą naturę, nie znaczy, że pozbyłam się wszystkich nawyków. Do
tego czasu tak samo radziłam sobie ze stresem oraz smutkiem. Musiałam po prostu
przebywać na świeżym powietrzu z ołówkiem i kartką w ręku, rysując to, co
leżało mi na sercu. Przykładowo, niektórzy piszą i przez to wylewają wszystkie
emocje na papier. Ja rysuję, chociaż tak dawno tego nie robiłam…
- Jest zimno… - usłyszałam troskliwy
głos Stefana za sobą. - Przyniosłem ci koc i gorące kakao - stanął przed moimi
oczyma, opatulając mnie po chwili miękkim kocem, nie pytając czy nawet tego
chcę. Na szklanym stoliczku obok wiklinowego fotelu, na którym właśnie siedziałam.
- Co cię napadło, żeby siedzieć na balkonie? Noce nie są jeszcze tak ciepłe.
- Lepiej mi się myśli na świeżym powietrzu -
odparłam, nadal energicznie kreślając kolejne kreski na papierze.
- Nigdy się nie chwaliłaś, że rysujesz - zdziwił
się. Faktycznie. Ale i tak nadal sama nie wiem dlaczego. - Mogę zobaczyć?
- Za chwilę! - zareagowałam stosunkowo
nienaturalnie, spoglądając z zakłopotaniem na chłopaka.
Bądź co bądź, moje rysunki są kawałkiem mojej
duszy, którym niekoniecznie pragnę się chwalić wszystkim wokół…
Zapanowała niezręczna cisza.
Zachowałam się jak kretynka, wiem…
- Muszę ci coś wyznać - powiedziałam, ujmując w swe
dłonie kubek z kakao. - Tak naprawdę nie znoszę tego kakao.
- Ale…
- Przez ten czas tylko udawałam, że je lubię -
wyjaśniłam, uśmiechając się subtelnie.
Stefan spojrzał na mnie okrągłymi oczyma.
Czy to faktycznie takie dziwne?
- Daj, zrobię ci herbatę… - próbował
się podnieść, lecz ja szybko chwyciłam jego dłoń
Wow, jest
dużo większa i umięśniona niż wcześniej mi się wydawało…
- Nie, to niepotrzebne - ściszyłam nieznacznie
głos. - Takie rozmowy z tobą nie istnieją bez tego obrzydliwego i
znienawidzonego kakao. To jakby nasza tradycja, więc nie zmieniajmy tego,
dobrze?
- Dobrze - przytaknął, nadal mi się przyglądając. -
Ale pokażesz mi, co tam narysowałaś?
Nie wierzę, że nie zauważył żywego
strachu w moich oczach. On pojawił się tak od razu, kiedy tylko wspomniał o
moim rysunku…
Westchnęłam głośno, niechętnie
rozkładając przed brunetem kawałek papieru.
- Ale… przecież… - zaczął dukać, gdy zobaczył obrazek.
- To on kiedyś o mnie pytał, prawda? - znałam
odpowiedź, bo inna możliwość nie istniała. Mimo to zapytałam, mając chyba
jeszcze jakąś głupią i beznadziejną nadzieję…
Stefan kilkakrotnie lustrował
portret mężczyzny, który wydobył się z mojego wnętrza, po czym zaczerpnął
powietrza i krótko odpowiedział:
- Tak…
Mówiłam, że to głupia nadzieja.
Z niechęcią i zrezygnowaniem upiłam łyk tego
znienawidzonego kakao, bo co mi zostało?
- Kim on jest? - wiedziałem, że
niebawem zapyta. Ku mojemu nieszczęściu…
Teraz pytanie: powiedzieć czy nie powiedzieć? Co
robić? Może uciec?
Nie!
Cholera, czemu ciągle uciekam?! Nie ucieknę. Tym razem nie. Powiem prawdę.
Powiem… Chyba.
- Mój były sponsor - wykrztusiłam
niezrozumiale.
- Że co?! - pisnął cienko.
- To Jakob - zaczęłam od samego początku, czyli
tak, jak powinnam. - Wiesz… Kiedyś potrzebowałam po prostu towarzystwa, niczego
więcej. Chciałam z kimś porozmawiać, wygadać się… Ty zawsze miałeś Michaela,
więc nie wiesz, jak to jest nie mieć nikogo. Znałam wtedy pewną Sabine, która
należała do takiej jakby… - odchrząknęłam - „organizacji”, do której zgłaszali
się przeważnie panowie, którzy potrzebowali towarzystwa tak samo, jak my. Od
razu uprzedzam twoje myślenie: NIGDY Z NIKIM NIE SPAŁAM. Zwyczajnie
spotykaliśmy się ze sobą i szliśmy na kawę czy do kina. Byłam nawet o tyle
dziwna, że nie brałam pieniędzy od swoich klientów.
- W takim razie czemu nazywasz go „sponsorem”? -
odezwał się po kilku minutach, gdy otrząsał się z doznanego szoku.
- Tak określa się ich w tej branży. Nic więcej -
odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Aaa… - burknął, patrząc tępo przed siebie.
No, tak…
Byłabym głupia, gdybym myślała, że jakikolwiek inny człowiek zareagowałby
inaczej…
- Masz mnie teraz pewnie za…
- Nie! - zerwał się natychmiastowo, jakby wracając
na Ziemię. - Znam cię trochę i wiem, że taka nie jesteś, Annika.
- Być może jestem - odparłam, nie kryjąc zdziwienia
jego słowami.
- Nie jesteś - grał w zaparte, będąc zaskakująco
pewny swego.
W co on gra?
- Jednego tylko nie rozumiem… -
jesteś szczęściarzem, Stefan. Ja o wiele więcej nie rozumiem. - Po co twój były
sponsor tutaj był? Po jaką cholerę, skoro uciekłaś od niego?
Wyprostowałam się nagle, wyraźnie
poważniejąc.
- Nie uciekłam od niego - niemalże wywarczałam.
NIKT nie ma prawa mówić na Jakoba złego słowa w
moim towarzystwie, o, nie…
- A po co tutaj przyszedł? Nie mam pojęcia…
- Jak cię znalazł?
- Jest psem policyjnym i wytropił mnie po zapachu.
Pytasz, jakbyś nie wiedział - przewróciłam oczyma.
Brunet zaśmiał się, po czym pomierzwił moje włosy.
Dziwne, bo
nigdy wcześniej tego nie robił…
- Skoro tak sobie tutaj rozmawiamy,
powiesz mi w końcu?
Przełknęłam głośno ślinę. Oho, czuję znowu to
przerażenie w moich oczach.
- Ale co? - nie ma to jak zgrywać głupiego, o, tak!
W taki sposób zawojuję świat…
- Dlaczego uciekłaś z domu i rzuciłaś dosłownie
wszystko - nie wiem czy nie zauważył, że specjalnie staram się jakoś odwlec ten
temat?
Westchnęłam, a następnie wstałam,
przeciągając się leniwie, jak gdyby nigdy nic.
On również podniósł się na równe nogi, zrównując
się ze mną wzrokiem.
Pora uciec. Tym razem niedaleko. Tylko do swojej
sypialni.
Ale… tak,
jednak to ucieczka, cholera jasna. Czy to mój jakiś nawyk, czy co?!
- Jest już późno - wykrztusiłam.-
Powinniśmy się położyć.
- Annika…
- Tak, Stefan - weszłam mu szybko w słowo. - Dobrej
nocy - uśmiechnęłam się na przymus, po czym spontanicznie musnęłam policzek
bruneta, który w tej samej cały zesztywniał.
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym machając mu
jeszcze z subtelnością, zostawiłam go samego i prosto powędrowałam do swego
pokoju, nie czekając na chłopaka, mimo że wiedziałam, iż podąża moimi śladami.
Jedyne czego chciałam, to tylko być
sama ze sobą.
Aaa! I należy dołączyć do tego własne przeżycia
oraz myśli na temat mężczyzny, który mnie szuka, chociaż sama nie wiem
dlaczego. Bo czego on znowu może ode mnie chcieć? Powiedziałam mu, że wszystko
ze mną w porządku, że powoli wszystko zaczyna się układać, a on… co tym razem
chce zniszczyć?
Pośpiesznie zatrzasnęłam za sobą
drzwi, słysząc za nimi jeszcze obecność Stefana.
Dobra, wiem, że to dziwne, ale naprawdę czułam, że
on jest tam po drugiej stronie.
Wiedziałam nawet, że unosi dłoń, aby zapukać, lecz
w ostateczności się powstrzymał. To inteligentny facet. Chyba zrozumiał, że na
teren mojej przeszłości się nie wchodzi, bo to bardzo grząski grunt.
Kiedy tylko usłyszałam, że odchodzi
i zamyka się w swoim pokoju, przeszło mnie uczucie ulgi, które trudno opisać.
Oparłam się o drzwi i dopiero teraz mogłam wziąć
głęboki wdech, nie obawiając się kolejnych pytań, na których odpowiedzi znać
nie chcę…
Źródło |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz